W przypadku zespołu jelita drażliwego polecam zioła poprawiające trawienie, np. krwawnik, boże drzewko, mniszek, mięta, dziurawiec. Okazuje się, że w procesie powstawania zespołu jelita drażliwego dochodzi do zaburzeń w metabolizmie serotoniny, czyli neurotransmitera, który znajduje się w synapsach zarówno tych obecnych w
Właściwości regulacyjne miodu dobrze działają przy zapaleniu jelita grubego i cienkiego. Miód może również wspomagać opróżnianie pęcherzyka żółciowego – szczególnie tzw. ziołomiody, np. rumiankowy, pokrzywowy czy tymiankowy. Miód jest naturalnym przeciwutleniaczem, usuwa wolne rodniki i przeciwdziała m.in. cukrzycy.
Wyjątkowe połączenie składników zawartych w Nirmala, a w szczególności Migdałecznik Chebułowiec, wspiera jelita w prawidłowym funkcjonowaniu. P oprawia trawienie i funkcjonowanie przewodu pokarmowego. Wpływa to korzystnie na kondycję całego organizmu. Uwalnia od problemów z wypróżnianiem i długo zalegającymi resztkami pokarmowymi.
Preparaty na odbudowę flory bakteryjnej jelit. Aliness Maślan Sodu 550 mg kwas masłowy. 37,90 zł. Kenay Lactobacillus reuteri Pylopass® 60 kapsułek. 92,90 zł. Health Labs Care Maślan Sodu Forte 60 kapsułek. 85,99 zł. Essence Sodium Butyrate (Maślan sodu) 500 mg 90 tabletek. 29,99 zł.
Zioła na jelita – wyjątkowe składniki, które naprawdę działają. Zioła na jelita występują pod różnymi postaciami. Nie zawsze są to składniki znane i oczywiste. Warto więc zwrócić uwagę na różnorodne zioła. Wśród ciekawszych propozycji znaleźć można: nasiona babki płesznik – inaczej babka śródziemnomorska
Dịch Vụ Hỗ Trợ Vay Tiền Nhanh 1s. (Uwaga – wpis będzie długą rozpiską teoretyczną, z której raczej niewiele wyniknie rzeczy mających zastosowanie w praktyce)Jest cała grupa chorób zakaźnych, które przebiegają powoli, stopniowo niszcząc zdrowie, czasem przez całe dziesięciolecia. Wirusy wywołują zapalenia wątroby, pasożyty chorobę Chagasa, zaś bakterie – kiłę, trąd, gruźlicę czy boreliozę. Właśnie z powodu tej ostatniej wpis może wzbudzać zainteresowanie – mnóstwo osób jest przekonanych, że na nią chorują. Dlatego tez muszę dodać kilka słów oszuści żyli z wmawiania ludziom chlamydiozy. Na forach i portalach regularnie widziało się wpisy, gdzie „specjaliści” wmawiali tę chorobę każdemu, kto podał jakiekolwiek objawy. Diagnoza polegała na specjalnych testach, bo te oficjalne to przecież nie działają, leczenie miało trwać całymi latami, były to bardzo duże dawki antybiotyków, oczywiście poprawa mogła w ogóle nie nastąpić. W końcu jednak do nawet najbardziej opornych na wiedzę jednostek dotarło, że coś tu jest nie tak – przecież na własne oczy widzieli, jak kogoś antybiotyki wyciągnęły z ciężkiej infekcji chlamydiami w tydzień. Drugiego, trzeciego… każdego, kto miał ją potwierdzoną oficjalnym, akceptowanym przez lekarzy testem. A ci z nieoficjalnym po kilku latach dalej bez etapem była „kandydoza” – scenariusz był niemal identyczny, trzeba robić specjalne testy, bo te oficjalne to nie wykryją, nie ma mowy. Leczyć się trzeba całymi latami, a lista możliwych objawów zajmowała kilka stron A4 drobnym drukiem. I jak za poprzednim razem, w końcu do ludzi zaczęło docierać, że przecież każdy przypadek kandydozy, który jest potwierdzony oficjalnym testem, da się wyleczyć w parę tygodni, tylko ta ich potwierdzana testami nietypowymi nie daje się wyleczyć przez całe jest moda na boreliozę, znowu lista objawów jest niemal nieskończona, znowu trzeba robić testy specjalistyczne, znowu leczenie trwa kilka lat i wymaga sprzedaży samochodu albo i domu, znowu ludzie, u których chorobę potwierdzono zwykłym, oficjalnym testem po paru tygodniach są zdrowi, a tylko ci z pozytywami uzyskanymi w super-hiper-mega testach z internetu nie reagują na leki. No co za przypadek…Zastanawiam się, co będzie następne – obecnie jesteśmy na etapie „koinfekcji”, czyli „tak naprawdę to musimy wyleczyć inną chorobę, ale to wcale nie znaczy, że wydałeś kilkadziesiąt tysięcy na leczenie niewłaściwej, po prostu weź jeszcze jeden kredyt”. Ale to chyba długo nie potrwa, trzeba znaleźć kolejne schorzenie. Może pora na jakiegoś przewlekłego super – wirusa? O, świetny pomysł – tu można naciągnąć cierpiących ludzi na naprawdę grubą kasę, specjalistyczne leki antywirusowe kosztują OK, wiem, miało być o leczeniu ziołami koncern farmaceutycznyNa początek warto zadać sobie pytanie – czy zioła (i inne substancje, nazwijmy to, naturalne) mogą mieć skuteczność porównywalną z antybiotykami? Wydawać by się mogło, że gdyby tak było, medycyna (nawet ta jaskiniowa) już dawno by je stosowała. W końcu choroby takie jak trąd, gruźlica czy – z tych szybciej zabijających – dżuma i gangrena od zawsze dziesiątkowały ludzkość. Ktoś chyba wpadłby na to, żeby zjeść roślinę, lub przyrządzić z niej wywar?Obawiam się, że nie jest to takie proste. Wśród ludzi od zawsze dominowało – i dalej niestety dominuje – dążenie do wejścia w pewien porządek społeczny. Nasze poglądy muszą zgadzać się z poglądami grupy, z którą się identyfikujemy, nawet za cenę naszego życia. Jeśli choroba jest wywołana grzechem, to trzeba iść do spowiedzi i się modlić, a nie zajmować jakimiś ziołami. Jeśli jest wywołana zaburzeniem jin i yang, to trzeba to regulować, a nie prowadzić badania nad skutecznością różnych mieszanek. Każda cywilizacja, która się rozwinęła, była ściśle osadzona w jakiejś religii. W każdej z nich leczenie było podporządkowane w pierwszym rzędzie spełnianiu tych norm religijnych, potem dopiero przyniosło tylko częściową poprawę. Złe duchy i grzechy zamieniono na morowe powietrze i fluidy. Przez wiele, wiele lat po odkryciu istnienia mikroorganizmów i udowodnienia ich związku z chorobami, lekarze nie dezynfekowali swoich narzędzi chirurgicznych, gdyż nie zgadzało się to z ich światopoglądem. Podobne przylepienie się do poglądów za cenę własnego życia można obserwować nawet dziś, w Polsce. Są ludzie, którzy nawet ciężko chorzy nie wezmą antybiotyku, bo w niego nie wierzą, to nie jest „naturalne”. Są całe ruchy, które uważają, że szczepionki nie działają i nie powinno się w ogóle szczepić. Jest też drugie ekstremum – ludzie wierzący, że trzeba szczepić się na wszystko co tylko istnieje, nawet jeśli szczepienie w ogóle nie zostało przetestowane, jak było w przypadku „świńskiej grypy”. Są ludzie wierzący, że jeśli coś nie zostało przebadane w próbach klinicznych, albo nawet zostało przebadane jednak nie jest polecane przez koncerny farmaceutyczne, to znaczy że na pewno nie działa i nie warto się tym w ogóle zajmować. Nazywają samych siebie „racjonalistami”, nie widząc jak bardzo ich postawa jest zbieżna z fanatyzmem słowy – doskonale jestem sobie w stanie wyobrazić sytuację, gdy miliony ludzi umierały, mając lek dosłownie na wyciągnięcie ręki, ale nie sięgali po niego, gdyż nie zgadzało się to z ich wizją wielokrotnie były testowane „w probówce”. Wiadomo, że jeśli bakterie będą w roztworze o odpowiednim stężeniu, to umrą. I tu pojawia się główny problem – dynamika leku w organizmie, na co istnieje fachowy termin „farmakokinetyka”. Po pierwsze, czy substancja aktywna, która zabija bakterie, zostanie w ogóle wchłonięta z jelit, przeleci przez nie, czy może po prostu będzie strawiona? Jeśli się wchłonie, jak szybko osiągnie odpowiednie stężenie we krwi? Czy zostanie zniszczona przez wątrobę? Czy będzie rozprowadzona po tkankach? Jest bardzo dużo antybiotyków, które w teorii powinny być niezwykle skuteczne, ale nie działają, gdyż wątroba niszczy je w przeciągu kilku się też kolejny problem – pieniądze. Terapie, z których nie da się wyciągnąć zysku, nie są badane. Poza tym mamy antybiotyki, które są skuteczne. Dlatego do dnia dzisiejszego prawie nie istnieją próby kliniczne, w których stosowano mieszanki ziołowe przeciw infekcjom. Oznacza to, że jesteśmy skazani na jednak przyjrzeć się badaniom na szczurach. W jednym z nich podawanie do jedzenia jednej z przypraw było skuteczną terapią przeciw systemowej grzybicy. W innym z kolei ekstrakt z niepokalanka madagarskiego zatrzymał skórną infekcję gronkowcem. Widać więc, że zioła mają potencjał, że spożywanie ekstraktów może zatrzymywać infekcje poza układem do tego, co dla niektórych jest najbardziej interesujące – skuteczność ziół i innych „naturalnych” substancji w walce z boreliozą. Na początek informacja pozornie bardzo dobra. Istnieje badanie w którym bardzo dokładnie sprawdzono, które substancje przy jakim stężeniu zabijają krętki. Co więcej, porównano to ze skutecznością doksycykliny, dzięki czemu można przewidzieć, jaka dawka pozwoli uzyskać potrzebne stężenie we krwi. Niestety, nie wiemy najważniejszego – ile ze zjedzonej substancji dostanie się do krwi i jak długo będzie w niej krążyć. Co najciekawsze, jest też podana skuteczność przeciw różnym formom bakterii – jeśli ktoś wierzy, że potrafią one w ten sposób „ukryć” się przed zwykłymi antybiotykami (nigdy tego nie udowodniono), ta informacja może okazać się dla niego bardzo początek, zwykła forma, czyli po prostu „krętki”. Tutaj mamy pierwszy sygnał, dlaczego do rewelacji podanych w tym badaniu należy podchodzić bardzo ostrożnie. Okazuje się, że witamina C ma 2-3 razy większy potencjał od doksycykliny. Gdyby to była prawda, 200 mg witaminy C dziennie powinno w kilka tygodni wyleczyć niemal każdego chorego. Ba, powinno przynieść efekt przy chorobach typu rzeżączka czy kiła, które – jak wiadomo – były nieuleczalne, do momentu gdy chory dostał kilka tabletek bądź zastrzyk antybiotyku. 200 mg witaminy C to ilość którą uzyskuje się z jednego normalnego posiłku, więc siłą rzeczy jakiś odsetek chorych powinien wyzdrowieć za sprawą zwykłego przypadku – a tak się nie działo. Z drugiej strony, są doniesienia o prowadzonych w dawnych czasach próbach klinicznych, w których stosowanie witaminy C zmniejszyło ilość zachorowań na zapalenia płuc nawet o 80%.A może tajemnicą jest dynamika substancji w organizmie? Doksycyklina po 24 godzinach w dalszym ciągu ma połowę maksymalnego stężenia, nie znika z krwi, krąży w się temu bliżej:Doksycyklina ma stężenie we krwi 2-3 mikrogramy na mililitry. Przy takim zabija C podana doustnie ma stałe stężenie 70 mikromoli na litr, co daje nieco ponad 1 miligram na litr, albo też mikrogram na mililitr. Przeciętny człowiek ma stężenie około 50 mikromoli, czyli poniżej 1 mikrograma. Czyli takie, jakie ma doksycyklina po 24 jest możliwe, że podniesienie stężenia we krwi do wartości, jakie ma doksycyklina sprawi, że zamieni się ona w antybiotyk? Z podlinkowanego wyżej badania wynika, że taki efekt pozwala osiągnąć dawka kilku gramów, przyjmowana co kilka godzin, w sumie 10 gramów wszystko stało się jasne, przyjrzyjmy się stężeniom w oryginalnym opracowani. Według prowadzących je naukowców, MBC (minimalne stężenie, przy którym lek zabija bakterie) wynosi 200 mikrogramów na mililitr. I tu mamy zgrzyt, bo według chociażby tego badania wartości powinny mieścić się pomiędzy 2 a 16, co zresztą zgadza się zarówno z rezultatami uzyskanymi przez innych naukowców, jak i z prostym faktem – takie niskie stężenie leczy więc, że uzyskane wyniki są bardzo mało wiarygodne – a bardzo wiele osób bezkrytycznie przyjmuje takie badania za pewnik, układając na ich podstawie całe terapie, co widziałem na zagranicznych forach. To nieco męczące rozwinięcie (wiem, czytelnicy oczekują prostych rozwiązań w rodzaju weź tę tabletkę, wyzdrowiejesz) pokazało, jak grząskim gruntem jest medycyna alternatywna, jak łatwo może człowieka zwieść badanie, którego wyniki zostały po prostu wymyślone, albo też podczas jego przeprowadzania popełniono błędy wypaczające cóż, jeśli jednak mamy te badanie na patelni, przyjrzyjmy mu się do końca, można udawać, że z doksycykliną wszystko jest w porządku i że pozostałe substancje faktycznie będą zabijać bakterie, gdy osiągną podane wielkim łukiem do witaminy C. Aby uzyskać stężenie we krwi przy którym bakterie zaczynają ginąć, równe niemal 100 mcg/ml, bądź 6000 mikromoli na litr, trzeba niestety przyjąć ją dożylnie. Nawet ta rozpuszczalna w tłuszczach nie osiągnie takiego stężenia. Niestety, ale wygląda na to, że witamina C nie ciekawie wygląda monolauryn – substancja, która ma udowodnione silne działanie bakteriobójcze i antywirusowe. Zabijał on nie tylko żywe krętki, ale też ich formy przetrwalnikowe oraz biofilm. Pytanie tylko, czy we krwi można uzyskać stężenie takie, jak w probówce? Z matematyki wynikałoby, że należy go spożyć – bagatela – sto razy więcej, czyli aż 10 gramów dziennie! Nie są to jednak dawki poza zasięgiem, normalne zalecane dawkowanie to 2 ma za sobą sporo badań, jest zresztą testowany jako środek konserwujący. Jego działanie bakteriobójcze jest bardzo silne i nawet dawki, które uzyskamy jedząc ilość zalecaną przez producenta powinny przynieść jakiś efekt. Co ważniejsze, ma też silne działanie przeciwwirusowe, kto wie, czy nie okazałby się jednym ze skuteczniejszych środków „na wszystko”, gdy nie jesteśmy w stanie ustalić co nam dolega, a nie chcemy ryzykować skutków ubocznych typowego antybiotyku?Istnieje też drugie badanie dotyczące krętków boreliozy, niestety – albo stety – równie podejrzane, nawet nie ma publikacji na PubMed. Co prawda zioła bardzo ładnie zabijały tam zarówno aktywne bakterie, jak i ich formy przetrwalnikowe, o wiele skuteczniej niż doksycyklina użyta w stężeniu o wiele wyższym, niż stosowane w leczeniu, ale ich działanie pojawiało się dopiero przy koncentracji rzędu 1:500. Pojawia się pytanie, jaką można osiągnąć we krwi zażywając te specyfiki? Nie zdziwiłbym się, gdyby przy zaleceniach producenta wynosiła ona 1:50 – podkreślam, podobno – istnieje badanie w którym testowano koci pazur, Uncaria Tomentosa. Również nie ma publikacji w PubMed, jedynie raport w internecie. Jeśli wierzyć temu, co tam jest napisane, skuteczność ziół była nawet wyższa, niż antybiotyków. Problem w tym, że według badaczy, antybiotyki niemal nie pomogły, podczas gdy we wszystkich dosłownie pozostałych badaniach, jakie opublikowano w historii ludzkości, ich efekt był bardzo silny. Jeśli w jakimś rewolucyjnym badaniu okazuje się, że uzyskano wyniki inne, niż w dziesiątkach dosłownie innych publikacji, to podejrzane będzie raczej to jedno, a nie wszystkie na to, że jesteśmy w ślepym zaułku. Obecność antybiotyków oraz brak zysku z ziół sprawiają, że w zasadzie nie bada się skuteczności tych ostatnich na ludziach, ani nawet na zwierzętach. Eksperymenty w probówce często nie przekładają się na efekt leczniczy. Te skrawki badań, którymi dysponujemy pokazują, że coś tu jest na rzeczy, że być może w ziołach kryje się potężna broń przeciw przewlekłym infekcjom. Ale czy kiedykolwiek będziemy mogli z niej skorzystać?Interesujące są wyniki próby klinicznej, w której testowano skuteczność mieszanki ziołowej przeciw przerostowi flory bakteryjnej jelita cienkiego, porównując ją z antybiotykiem stosowanym w tego typu przypadkach. Wywary roślinne nie tylko nie ustępowały rifaksyminie, ale nawet okazywały się skuteczniejsze!Bardzo duże znaczenie ma zjawisko synergii. O co w nim chodzi? Wyjaśnię to na przykładzie. Mamy 300 szczurów. Setce z nich podajemy rtęć, w ilości, która zabija 1% zwierząt. Jedno pada. Kolejnej setce – ołów, znowu w ilości, która zabija co setnego zwierzaka, znowu pada jeden z nich. Ostatniej setce podajemy obie te substancje jednocześnie. Z matematyki wynikałoby, że padną dwa, albo nawet jeden, jeśli trafi na tego samego. Jednak synergia sprawi, że zdechną wszystkie. Dwie substancje jednocześnie będą sto razy silniejsze, niż każda z nich oddzielnie. Działa to również w drugą stronę – dwa niedobory pokarmowe mogą wywrzeć druzgocący wpływ na organizm, gdy pojedynczego niemal nie ziół wykazuje synergię z innymi, a nawet z antybiotykami. W tym tkwi ich siła – można stosować mieszankę nawet dziesięciu z nich, przez co uzyskane efekty mogą być naprawdę potężne. Bardzo bym chciał móc napisać „takie a takie zioło wykazało efekt”, niestety – nie ma się na czym oprzeć. Wiadomo co prawda, które rośliny potrafią zabić bakterie, ale praktycznie nie istnieją opracowania, z których można dowiedzieć się, czy przenikną one do krwi oraz tkanek, a także jak długo będą się w nich koniec podam ciekawostkę. Skuteczność zwykłych przypraw domowych przeciw toksoplazmozie. Myszy zostały zainfekowane pierwotniakiem, po 24 godzinach zaczęły otrzymywać różne przyprawy (dosłownie wstrzykiwane do żołądka), dostały też spiramycynę – lek stosowany w tej chorobie. Co najciekawsze, stosowano dokładnie taką samą ilość przypraw, jak poszukiwany, skuteczny lek przeciw toksoplazmozie? Kto wie…Spiramycyna w dawce 100 mg/kg zabiła 71% pasożytów, dawka 200 mg/kg 94%.Olejowy ekstrakt ostryżu (kurkumy) w koncentracji 100 mg/kg zabił 96,8% pasożytów, zaś przy 200 mg/kg już 99,7%. Cynamon odpowiednio 96,4% i 99,5%, papryka 78,7& i 99,8%, zaś czarny pieprz 94,2% i 100%.Podobne rezultaty dało stosowanie mirry – w dawkach identycznych jak spiramycyna okazała się od niej o wiele skuteczniejsza, przy wyższym stężeniu zabijając 100% badaniach tych, niestety, badano ilość pasożytów w jamie brzusznej, co oznacza, że nie wiadomo tak naprawdę jaką skuteczność mają te substancje przeciw tym, które już dostały się do mózgu. Co jednak z pasożytami układu pokarmowego i ich formami inwazyjnymi? Ziele o wdzięcznej nazwie ludowej glistknik zabijało zarówno jaja, jak i formy przetrwalnikowe glisty chyba tyle – niewiele pomogłem, wiem, ale też niewiele tu można napisać. Mamy taką sytuację, jaką mamy, jak na czymś nie można zarobić, nie bada się tego, jeśli coś może zagrozić zyskom, na przykład lecząc w tydzień coś, co teraz leczymy w 10 lat – też się tego nie bada. W ziołach kryje się potęga, którą lekką ręką
Częstymi dolegliwościami zmuszającymi pacjentów do szukania pomocy w poradni ziołoleczniczej są różne zaburzenia ze strony przewodu pokarmowego. Wśród nich na pierwszy plan wysuwają się tzw. czynnościowe zaburzenia trawienia. Są to stany, w których nie ma widocznych chorobowych zmian w ścianie żołądka czy jelit, jednak narządy te nie pracują prawidłowo. Są, można powiedzieć, rozregulowane. Sytuacja ta z reguły nie stanowi zagrożenia dla naszego zdrowia, ale może znacznie utrudniać nam życie. Takim schorzeniem jest zespół jelita drażliwego. Wspólnymi symptomami dla tej choroby są kurczowe bóle brzucha, uczucie pełności, wzdęcia, nadmierne gazy i zaburzenia w oddawaniu stolca. Wyróżniamy w niej trzy główne typy zależne od dominujących objawów-z zaparciami, z biegunkami i mieszany. Dolegliwości nasilają się zwykle w sytuacjach stresowych, stanach przemęczenia, w podróży ( czasem używamy obrazowej nazwy "nerwica jelit"). Sprzyjają im nieregularne posiłki, często spożywane w różnych miejscach oraz ciężkostrawna dieta zawierająca pokarmy wzdymające, z dużą ilością konserwantów, słodycze, mocną kawę i herbatę. Nie bez znaczenia jest też nadużywanie leków np. przeciwbólowych. Czasem objawy mają charakter sezonowy i nasilają się jesienią czy wiosną. Z reguły nie występują one w nocy i nie towarzyszy im, mimo długotrwałego przebiegu, utrata masy ciała ani zaburzenia wchłaniania. Częściej dotyczą kobiet niż mężczyzn. Skarżą się na nie pacjenci w różnym wieku -od nastolatków do osób w wieku podeszłym. Często dolegliwości trwają przez wiele lat, po kilka czy kilkanaście tygodni w roku, choć zdarzają się i wieloletnie remisje. Choroba mimo dokuczliwego przebiegu nie stanowi istotnego zagrożenia dla naszego życia, jednak sprawia często duży dyskomfort i utrudnia normalne funkcjonowanie w wymiarze rodzinnym, zawodowym czy społecznym. Zanim rozpoznamy zespół jelita drażliwego, powinniśmy wykluczyć inne stany mogące dawać podobny obraz. Ponieważ objawy choroby są bardzo różnorodne i zmienne, zaplanowanie diagnostyki i ostateczna jej interpretacja należy do zadań lekarza, choć często pacjenci sami mogą sugerować takie rozpoznanie. Do badań pomocnych w różnicowaniu należą - kolonoskopia (ew. rektoskopia), USG jamy brzusznej, badania laboratoryjne. Mają one pomóc w wykluczeniu np. zapaleń i nowotworów jelita grubego, hemoroidów, chorób wątroby, trzustki, dróg moczowych czy schorzeń ginekologicznych. Skuteczne leczenie zespołu jelita drażliwego wymaga uwzględnienia odpowiedniej diety, środków farmakologicznych oraz elementów psychoterapii. Powinno ono być efektem współpracy z pacjentem, gdyż to on najlepiej potrafi rozpoznawać zaostrzenia i identyfikować szkodliwe czynniki. Powinien on rozumieć istotę tej choroby i wiedzieć, jak w określonych sytuacjach się zachować. Ponieważ u każdej z osób mogą występować nieco odmienne przyczyny i różnorodne objawy, terapię trzeba dobierać bardzo indywidualnie. Np. inna dieta będzie zalecana w czasie zaparć (bogata w błonnik ) a inna w trakcie biegunek. Skład diety również powinien być wypracowany przez chorego, bo często on sam najlepiej wie, które pokarmy mu służą, a które szkodzą. W leczeniu stosowanych jest kilka preparatów "chemicznych"- wpływających na motorykę przewodu pokarmowego (przeczyszczających, rozkurczowych, itd.) oraz działających na układ nerwowy (uspokajających i przeciwdepresyjnych). W mediach reklamowane są liczne suplementy i środki łagodzące zaburzenia trawienia mające dawać cudowne i natychmiastowe efekty. Prawda jest jednak taka, że leczenie wymaga czasu i cierpliwości. A efekty uzyskiwane w/w lekami możemy osiągnąć też stosując ziołolecznictwo. Biorąc pod uwagę całą gamę dostępnych surowców zielarskich i ich możliwe działania, można dla każdego pacjenta stworzyć odpowiednią, bardzo bogatą mieszankę. Mamy zioła działające rozkurczowo (kwiatostan rumianku, liść mięty, owoc kolendry), pobudzające wydzielanie wątroby (korzeń mniszka), wiatropędnie (owoc kopru włoskiego), przeciwbiegunkowo (kora dębu, kłącze pięciornika, ziele krwawnika) albo przeczyszczająco (aloes, siemię lniane, korę kruszyny). Można je uzupełnić o zioła uspokajające (korzeń kozłka, szyszki chmielu). Często nawet pojedynczo zastosowane zioło (np. ziele melisy, ziele dziurawca) z uwagi na zawarte w nim liczne i działające wielokierunkowo związki może być bardzo dobrym rozwiązaniem na kilka objawów naraz. Mieszanki ziołowe są zwykle stosowane w leczeniu przewlekłym, by w dłuższej perspektywie regulować pracę przewodu pokarmowego. Z kolei nalewki, czy zioła w tabletkach są pomocne w doraźnym traktowaniu ostrzejszych dolegliwości. Należy wspomnieć też o przyprawach ziołowych (pieprz, majeranek, kminek, tymianek, cząber) mają one nie tylko poprawić smak potraw, ale i wspomagać trawienie. Jeszcze innym elementem terapii są probiotyki pomagające w utrzymaniu prawidłowej flory bakteryjnej i grzybiczej jelit. W naszej praktyce widzimy, że leczenie naturalne jest często zupełnie wystarczające i bardzo bezpieczne. Pozwala na długotrwałą i indywidualna terapię. Można powiedzieć, że natura sama podsuwa nam środki przynoszące ulgę naszym "nerwowym jelitom". Polecamy: TAJEMNICE SZTUKI MEDYCZNEJ ŚREDNIOWIECZNYCH ZAKONNIC - Johannes G. Mayer Rola, jaką odegrały mniszki w medycynie średniowiecznej, była do tej pory niedoceniana. Hildegarda z Bingen, Jadwiga Śląska i ich współtowarzyszki były mistrzyniami w sztuce leczenia, aptekarkami; zakładały infirmerie, przytułki i szpitale. Historyk medycyny, Johannes G. Mayer, przedstawia ich dokonania, ośrodki medyczne i realia epoki. Pisze też o kobietach świeckich, jak Eleonora z Akwitanii, Elżbieta Węgierska, a nawet o beginkach, których pierwsze osady gromadziły kobiety bezdomne i ubogie. Z medycznego dorobku kobiet średniowiecza możemy czerpać do dziś. Wiele ich spostrzeżeń i wskazówek posiada zdumiewającą aktualność. Książka zawiera przepisy na receptury ziołowe, które przygotować można w domowym zaciszu. Są naprawdę skuteczne! Dr Johannes G. Mayer pracuje w Instytucie Historii Medycyny uniwersytetu w Würzburgu. Koordynuje pracę grupy badawczej nad medycyną klasztorną i jest współwydawcą "Handbuch der Klosterheilkunde"(Podręcznik medycznej wiedzy klasztornej).
Kategoria: Zioła Oregano i tymianekł pomagają zwalczać giardiozę Ekstrakty z oregano i tymianku są substancjami skutecznie powstrzymującymi rozwój giardiozy. Ich właściwości w leczeniu tego schorzenia dowiedli badacze z uniwersytetu w Coimbrze. Jak poinformował przedstawiciel Centrum Farmaceutycznego na Wydziale Farmaceutycznym uniwersytetu w Coimbrze, prowadzone w okresie pięciu lat badania nad zastosowaniem ekstraktów roślinnych w zwalczaniu giardiozy przyniosły najlepsze efekty w przypadku oregano oraz tymianku. „Uzyskane z nich ekstrakty skutecznie powstrzymują działanie pierwotniaka odpowiedzialnego za chorobę. Poza oregano i tymiankiem, stosunkowo dobre wyniki zaobserwowano też w przypadku palczatki cytrynowej, zwanej trawą cytrynową” - ujawnił przedstawiciel zespołu badawczego z uniwersytetu w Coimbrze. Portugalscy uczeni zapowiedzieli, że w najbliższych tygodniach rozpoczną pierwsze prace nad opracowaniem leku bazującego na ekstraktach roślinnych. Według badaczy z Coimbry, nowa formuła farmaceutyczna jest znacznie tańsza oraz mniej toksyczna podczas kuracji niż stosowane dotychczas środki przeciwko tej chorobie, której nieprawidłowe leczenie może prowadzić do śmierci. Giardioza jest chorobą pasożytniczą jelita cienkiego, na którą cierpi ok. 280 mln ludzi na całym świecie. Powoduje ją wiciowiec Giardia intestinalis, który dostaje się do organizmu głównie po spożyciu wody zawierającej cysty tego pasożyta. Najbardziej podatne na skażenie nim są zbiorniki wodne zlokalizowane w pobliżu rezerwuarów z fekaliami. źródło: PAP - Nauka w Polsce Zobacz również: Uwaga: Naturalne i alternatywne metody leczenia mogą zastąpić leki chemiczne, ale nie zastąpią zdrowego rozsądku. Pamiętajmy, żeby w poważniejszych przypadkach skorzystać z pomocy odpowiadamy za skutki stosowania terapii opisywanych w tym serwisie, stosujesz je na własną odpowiedzialność.
zioła na jelita forum